Zapraszam Was na kontynuację moich przygód w świecie Minecrafta, który jest przeze mnie odkrywany właściwie na nowo. Jeśli nie czytaliście poprzedniej części, dostępna jest tutaj. Ja tymczasem uruchamiam grę, pakuję kanapki na noc (dzięki mamo!) i ponownie zanurzam się w świat produkcji Mojangu.
Ostatnio skończyliśmy rozgrywkę na znalezieniu diamentów, pomiędzy wpisami dalej eksplorowałem podziemny świat - uznałem, że taka forma będzie najlepsza; kogo interesuje przekopywanie się przez setki bloków bruku?
No właśnie, byłoby to nudne jak flaki z olejem, zatem zamiast relacji z ilości przekopanego materiału, mam dla Was coś… interesującego. Kopiąc trafiłem na netherrack, co już wprawiło mnie w konsternację, bo za moich czasów pełno to było tego dopiero w piekle. Rozpocząłem zatem mozolną eksplorację, i zobaczcie co znalazłem!
Interesująca struktura, przy okazji kilka nowych bloków i skrzynka. Nie pogardziłem też złotem, bo jako dość ubogi wędrowiec każde kruszywo różne od kamienia przyprawia mnie o zawrót głowy z radości.
[4]
Obecność „resztek” po portalu sprawiła, że postanowiłem przygotować się na wyprawę do Netheru. Przede wszystkim dlatego, że obiły mi się o uszy niesamowite zmiany w tym właśnie wymiarze, zatem jako typowy empiryk postanowiłem samodzielnie wybrać się i przekonać się na własne oczy, co ci Szwedzi znowu wymyślili. Poświęciłem zatem kilka diamentów na produkcję kilofa i miecza, a żelazo przetopiłem i wyprodukowałem sobie zbroję, która powinna dać mi względny spokój bez obawy o własne życie podczas eksploracji nowego piekła.
Problemem okazało się zapalenie portalu, ponieważ straciłem jakieś 5 minut na samym żwirze - za nic w świecie nie chciał mi wylecieć krzemień, niezbędny do produkcji zapalniczki. Ostatecznie fortuna sprzyjała, i mogłem w pełni przygotować się do wycieczki.
Pomyślałem sobie, że ostatnio za dużo siedzę w podziemiach, zatem wyruszmy też nieco w poszukiwaniu przygody na powierzchni. Kilkadziesiąt drabinek później, jestem już na górze. Swoją drogą, podoba mi się ten biom - był już wcześniej w grze, ale coś w tych akacjach jest :)
Biegając po pustyni natrafiłem na ślady obcej cywilizacji, wioski. Słysząc pogłoski o tych niesamowitych zmianach w funkcjonowaniu osad, postanowiłem to sprawdzić. I jestem pod wrażeniem! Przede wszystkim, w końcu jest tu życie! Wreszcie postanowiono coś zrobić z ogromną statycznością osad wieśniaków. Bardzo podoba mi się system profesji, a zwłaszcza kartograf - ale o tym w innym odcinku :). Buszując wśród wieśniaków uszczupliłem nieco ich zasoby w skrzyniach, a przy okazji nieco zwiedziłem, i naprawdę jestem zadowolony - i pisze to ktoś, kto jest przykładem stereotypu boomera; „kiedyś było lepiej” etc.
Przygody nigdy dość, zatem spakowałem się i wyruszyłem dalej - przez wodę, bo szybciej. Kilkaset kratek dalej znalazłem… drugą wioskę. Mam wrażenie, że powszechność generowania osad również wzrosła, ale nie jest to potwierdzona informacja, jedynie mój domysł.
Wpis kończymy z przytupem, bowiem wracając do domu nieco „naokoło” udało mi się odnaleźć jeszcze ruiny statku oraz jakieś dość dziwnie wyglądające resztki portalu. Na statku zlokalizowałem skrzynkę, której zawartość bardzo mnie usatysfakcjonowała :)
Ostatecznie jeszcze postanowiłem posprzątać nieco moją tymczasową bazę, i wyrównać teren. Dorobiłem też malutką farmę, ale kto wie gdzie mnie wiatr poniesie? :) Dziękuję za śledzenie moich przygód, i już teraz zapraszam was do kolejnego epizodu, który pojawi się niedługo.